Parę dni temu były urodziny Britney Spears. Jakoś nigdy tak szczególnie nie szalałam za tą słodką blondynką na jaką się kreowała i jaki to był fenomen dla mediów ale fascynuję się gwiazdami jak i biografiami sławnych osób to i artykuły o niej czytam jak na przykład ten:
Każdy z nas ma jakąś swoją życiową ścieżkę do przejścia. O ile Britney została odrzucona na pierwszym castingu a starała się o dostaniu do Klubu Myszki Miki o tyle i przypomniały mi się pewne Nadodrzańskie dziewczęta jak np Michalina czy Karina jakie to pragnęły także wybić się na szklanym ekranie ale ich nikt nie odrzucił-ale za to na Nadodrzu mnie odrzucono. Nadodrze to swego rodzaju fabryka marzeń w jakiej każdy kto się tam znajdzie może poczuć się jak w innej rzeczywistości.
Przecież wystarczy przejść się ulicą Kurkową czy Ptasią aby poczuć ten klimat rodem z filmów Spielberga czy w samym centrum Nadodrza można poczuć się jak gwiazda. Ale gdzieżby-Nadodrze to nie przysłowiowa "Dzielnica Strachu" po jakiej chodzi pijany Stachu czy nie jest ono co prawda słodkie jak pluszowy miś czy tam kwiaty ale to też nie jest diabeł rogaty!!!
Mnie na Nadodrzu odrzucano i nie chciano mnie ale ja wepchałam się na siłę i ten artykuł o Britney przypomniał mi właśnie ten fakt, że ja zawsze odkąd pamiętam a dokładnie od 4 kwietnia 1999 zapragnęłam po obejrzeniu filmu "Farba" na Nadodrze pojechać i tam nim zawojować podobnież jak dla biednej dziewczyny typu Britney dostanie się do programu telewizyjnego to prawdziwa przepustka do kariery.
Dzis Britney to wrak człowieka. I mnie zniszczyło Nadodrze. Niestety albo i stety-sława ma swoją cenę jak i bycie rozpoznawalnym jest niezbyt miłe czasami.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz